skrawki nieba


Dla nich to zabawa. Wyrwą ci serce, zniszczą je, po czym oddadzą ci jedynie pomięty skrawek nadziei. Tyle tam krwi.
A ja już nie miałam siły nawet płakać.


Nie da się pokonać wroga nie walcząc. Nie można wyobrazić sobie czegoś, w co się nie chce wierzyć. Nie potrzeba samej nadziei, by mieć pewność, że zaplanowana przyszłość spadnie na nas, jak deszcz z pochmurnego nieba. Nie pokocha się kogoś, kto jest nam zupełnie obcy.



Jesteś...
życiem, wejrzeniem, siłą, czuciem, sumieniem, myślą, głosem, nadzieją.
Jedyną.
Jesteś...
moim końcem i moim początkiem.


A przecież jest.
W każdym smutnym spojrzeniu, w każdej szybie, każdym lustrze, na pustej kartce papieru, na kremowej pościeli, w radiu, w obrazie z holu, w moich dłoniach. Jakby wszystko, co istniało zaczęło mieć jakiś związek z nim.
--Odfrunąć stąd.--


Dlatego nienawidziła niewiedzy, gardziła nią. Zabrała jej wszystko, czyż nie?
Bo patrzyła, wiedziała - jednak wciąż zbyt mało. Niewystarczająco jasno. Zamazane, rozmyte, ukryte.
Bo była tylko człowiekiem.
Czy to takie złe?
--Desolation comes upon the sky.--


Czasem jakby coś drgnie pod powieką, wciśnie się w pięść, spłynie wzdłuż kręgosłupa.
Czasem zatańczy na niebie i zanuci do ucha; zaśpiewa wśród liści. 
Czasem wplecie we włosy, wsiąknie w kołnierzyk bluzki, ukłuje w płucach.
Po prostu nie da o sobie zapomnieć; ta mała cząstka, tak denerwująca.
--Jeżeli chcesz płacz, to usuwa głęboki ból...--


A podobno jeśli się kogoś kocha, to akceptuje się też jego wady. Fd. chyba nie słyszałeś o tym, co? Mniejsza o to. Bańka pękła.


Kiedy pierwszym razem używa oszustwa, nie czuję się winny. Za drugim, paradoksalnie - poczucie obrzydzenia, winy, woła jeszcze ciszej. W końcu cichnie.
Dziwne wrażenie władzy, posłuchu (tej bezsilności) przepełnia go siłą; a fakt, że może coś stworzyć, w czymś uciszyć, poprowadzić, zdaje się nie do opanowania. Napełnia przyjemnością.
Wycisza sumienie.


Stoi wrośnięta w ziemię, a wszystko wokół wiruje, nawet jej krew i kości.
 - Wciąż nie rozumiem, czego jej brakuje.


I nagle okazało się, że oboje są nieidealni – kwestia paru spojrzeń, rozmów, gestów. Jak cudownie było ujrzeć kogoś innego w swoim lustrzanym odbiciu, kogoś równie krzywego, kto ma całe życie na sumieniu. Właściwie to nawet ich serca biły jakoś niezdarnie, bez rytmu, może głuche – kto je tam wie, właściciele upośledzonego szczęścia.


Dlaczego? Dlaczego szept ma tak znajomą barwę? Przecież to tylko złudzenie, a złudzenie nie może mieć barwy, prawda? Więc dlaczego ją ma? I dlaczego ona boli?
--Can you hear the silence?--


Potem odwraca się w stronę okna, chowa ręce do kieszeni i przygląda się ponuremu krajobrazowi argentyńskich wieżowców.
U mnie wszystko w porządku, kłamie, tylko trochę pęka mi serce. 


...


Będzie dobrze, westchnął wycierając buty o kolorową wycieraczkę. I choć powtarzał tak sobie przez kilka kolejnych chwil, w momencie gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi, zrozumiał, że to koniec – nie ma już żadnej ucieczki.


Dorośli, a wtedy zrozumieli, że wszystko było tylko odbiciem, odbiciem w kolorowym lustrze. To, co było w zasięgu ich wzroku przez te wszystkie lata, stało się jedynie obrazem, który śmiało mogli umieścić w galerii dzieciństwa lub niespełnionych życzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz